Tadeusz Głodowski (1895-1975)

Głodowski1Tadeusz Głodowski urodził się 1.04.1895 w Topoli Królewskiej koło Łęczycy w z ojca Józefa (aktor sceniczny) i matki Stanisławy (z domu Karśkiewicz). Wychowany w duchu patriotycznym na opowieściach o martyrologii narodu polskiego już w gimnazjum (im. W. Górskiego) czynnie angażował się w akcje ruchu oporu. Podczas walk o niepodległość był żołnierzem Pierwszej Kompanii Kadrowej (pseudonim „Boruta”).

Swe pierwsze doświadczenie mistyczny, które miał w wielu dziewięciu lat, opisuje w eseju Autohipnoza w lesie. Przeżycie jakiego wówczas doświadczył zaważyło na kierunku jego duchowych poszukiwań. A oto jak je sam opisuje:

Szum wichru zgasł nagle. Odezwał się GŁOS! Skąd? Zewsząd! Przystanąłem, odwracam się powoli, spoglądam dokoła, żeby nasłuchiwać. Coś się przekręciło – w lesie czy we mnie? Pustka się wypełniła, wszystko jest inne. Stało się coś jakbym utonął… Ale to nie ja się pogrążam, lecz wszystko ogarnęło mnie i ciśnie się ku mnie. Drzewa stoją jak stały, łodyżki kwiatów – jest ich tu niewiele – kiwają się jak przedtem… Nie! Inaczej: zwracają się ku mnie. Bo przecież wszystko teraz woła ku mnie(…)

W latach 1922-26 uczestniczył w kartograficznej wyprawie do Brazylii. Później często wspominał, że to właśnie wówczas przejawiły się u niego zdolności telepatyczne. Zaskakująca dla niego samego możliwość rozpoznawania myśli innych skierowała go ku poszukiwaniom mistycznym. Jak pisze o tym w eseju Wobraźnia a rzeczywistość:

Z telepatią „miałem na pieńku” od młodych lat, bo byłem bity za nią z dwóch stron: jedni z politowaniem spoglądali na mnie jako stukniętego, inni zaś oburzali się, że nie zaliczam jej do duchowości. Nie dbałem więc o tę nabytą w puszczy właściwość pospolitą u ludzi pierwotnych, a odzywającą się w Europejczykach przy dłuższym przebywaniu dzień i noc wśród żywej przyrody. Ze zdziwieniem przekonywałem się, że w kołach teozoficznych telepatia była i jest jeszcze często uważana za znamię wyższości i rozwoju duchowego.

Głodowski5Po powrocie do kraju, w latach 30. spotkał miłość swojego życia. Relacjonując pierwsze spotkanie twierdził, że oboje czuli się jakby znali się od zawsze. Gdy po kilku latach śmierć rozdzieliła bratnie dusze, Głodowski poślubił siostrę swej ukochanej, Marię z którą pozostał w związku małżeńskim aż do swej śmierci.

Co jakiś czas Głodowski doświadcza przeżyć, które utwierdzają go w przekonaniu o wielowymiarowości rzeczywistości i władzy świadomości nad materią. Oto jak opisuje jedno z takich przeżyć (esej Wielowymiarowość i wizja z przyszłości):

(…) Aż oto w roku 1935, w lecie na wsi, po zgaszeniu światła późnym wieczorem ujrzałem nagle „ruchomy żywy obraz w świetle słonecznym” – ludzi, bydło, rzekę… Byłem sam wśród tej sceny, przyjrzałem się wszystkiemu, a kiedy po kilkunastu sekundach wszystko zgasło, rozmyślałem, czego to jest zapowiedzią, gdzie ta scena może się rozgrywać i dlaczego całość była przeniknięta jakby nastrojem grozy? Była pochyłość, a więc to w górach? Nie, bo krowy były rasy nizinnej. Obraz w ruchu, w więc, według twierdzeń znawców, wizja była kliszami z przyszłości.

Nazajutrz cała scena widziana w nocy powtórzyła się w trzech wymiarach, lecz już dokładniej. Dostrzegłem nagle niebezpieczeństwo, którego w wizji była tylko zapowiedź. Była chwila grozy. Niebezpieczeństwu udało się zapobiec, bo w porę je dostrzegłem. Mnie samemu nic nie groziło, lecz innym osobom. Wizja była ostrzeżeniem i pomogła.

Podczas II wojny św. brał czynny udział w Powstaniu Warszawskim, a po jego upadku trafił do obozu w Rostocku, mieście portowym w Meklemburgu. Tam mocno podupadł na zdrowiu. Bliskość śmierci wywołała w nim doświadczenia pozacielesne, które opisał w eseju Stan „bezosobowy”. Później często wspominał, że moment, w którym pogodził się ze śmiercią, był początkiem jego wyzdrowienia:

Byłem chudy jak szkielet, a nogi miałem opuchnięte; gorączka, biegunka, czyraki po całym ciele – żywy nieboszczyk. Nawet pracy ode mnie już nie żądali. Powiedziałem sobie:
– Koniec, tu wyśliznę się z ciała!Wszystkie prace niedokończone pozostają już poza mną – muszę się zwolnić z obowiązku dokończenia ich. Jestem więźniem i nic już mnie nie obarcza. Przymus fizyczny jest faktem, ale wewnętrznie nie jestem niczym skrępowany. Wszystko dzieje się dokoła bez mojego udziału woli. Staram się nie przeszkadzać niczemu. Jestem, ale tak jakby mnie nie było. Jeżeli trzeba będzie, włączę się w bieg zdarzeń, ale widzę oto, jak wszystko dzieje się dokoła beze mnie.

Po wojnie pracował jako redaktor naczelny wydawnictw Instytutu Ekonomii i Organizacji Przemysłu. Mieszkał na Żoliborzu przy ulicy Suzina 3 z żoną i adoptowaną córką. W swych przekonaniach politycznych Głodowski był socjalistą i zwolennikiem PPS. Wysoce cenił poglądy twórcy polskiego socjalizmu Ludwika Krzywickiego (1859-1941).

Jednak jego największą pasję stanowiła mistyka, szczególnie pochodzenia indyjskiego. Głodowski systematycznie praktykował ćwiczenia jogiczne i medytacyjne (wprowadzenie do ćwiczeń medytacyjnych przedstawia w dwóch artykułach zatytuowanych Kilka uwag o ćwiczeniach medytacyjnych oraz w artykule Nasze „nabożeństwo”).  Praktyki te doprowadziły go w wieku 65 lat do głębokiego przeżycia mistycznego, które nazywał stanem samādhi.

Głodowski7Bazując na tym doświadczeniu i chcąc dzielić się nim z innymi, rozpoczął pisanie własnych artykułów oraz tłumaczył teksty filozoficzne i mistyczne innych autorów. Znał kilka obcych języków – niemiecki, francuski, rosyjski, angielski. Przepisane na maszynie teksty rozdawał znajomym i przyjaciołom. W latach 1973-75 w maleńkim mieszkanku państwa Głodowskich spotykało się dość regularnie niewielkie grono przyjaciół, sympatyków jogi. Na spotkaniach tych Głodowski przeważnie czytał coś ze swych tłumaczeń, potem były dyskusje. Głodowski z warsztatem teatralnym odziedziczonym po swym ojcu czuł się swobodnie przemawiając do zebranej młodzieży. Z kolei oni, wdzięczni za niezwykłe towarzystwo, nazywali swych mentorów wujkiem i ciociom, i zapraszali swych znajomych, oraz wpadali w tygodniu by pomóc państwo Głodowskim w sprawunkach. Częstym gościem u Głodowskich był Leon Cyboran, którego traktowali niczym syna, a on chętnie pomagał im wynieść śmieci czy zrobić zakupy. Spotkania kończyły się kolacją, a goście żartobliwie nazywali siebie „gangiem kolacyjnym”.

Prywatnie Głodowski pozostawał osobą poszukującą i chętnie dzielącą się swymi odkryciami. Inspiracją w jego rozwoju była poezja Adama Mickiewicza, a szczególnie wiersz Widzenie, w którym odnajdował wyraz swych duchowych doświadczeń „poza ciałem i czasoprzestrzenią”. Pochlebnie wyrażał się też o dziełach, nie tylko literackich, innych polskich romantyków, jak Fryderyka Chopina, którego uważał za „cudowną strunę” i „narzędzie tego, co działa ze świata boskiego” (patrz: List do Kazimierza Tokarskiego).

Jeśli chodzi o polskich twórców jemu współczesnych, lubił wiersze Romana Rostworowskiego (1885-1954) z Józefowa nad Wisłą, jeden z nich cytuje jako wstęp do tłumaczenia Medytacji o Sobie[1]. Cenił tego poetę przede wszystkim jako mistyka i prawdziwie wiedzącego, o czym pisze np. w artykule O możliwości współdziałania osób poszukujących prawdy ostatecznej.

GłodowskaNa bieżąco zapoznawał się z pracami nad jogiczną i filozoficzną myślą indyjską. Na tym polu doceniał działalność Leona Cyborana, z którym się przyjaźnił. Najbardziej jednak cenił poglądy myślicieli i joginów indyjskich:  Swamiego Wiwekanandy (1863-1902), Jiddu Krishnamurtiego (1895-1986) i Ramany Maharishiego (1879-1950). Szczególnie prace pierwszego czytał, tłumaczył i upowszechniał wśród znajomych.

Głodowski pozostawał blisko związany z Polskim Towarzystwem Teozoficznym (PTT – organizacja założona w 1875 r. w Nowym Jorku z inicjatywy Heleny P. Bławatskiej), utrzymywał kontakty z Jednotą Braci Polskich i brał udział w pracach wydawniczych Biblioteki Polsko-Indyjskiej, prowadzonej przez Wandę Dynowską i Maurycego Frydmana w Indiach. Jedną z ostatnich publikacji wydanych przez B.P.I. w 1973 r. było tłumaczenie Głodowskiego (nie podpisane nazwiskiem ze względu na bezpieczeństwo) artykułu  Omkara zatytułowanego  Medytacja o sobie.

Wśród osób związanych z PTT, przyjaźnił się z redaktorem i wydawcą Biblioteki Wiedzy Duchowej Janem Hadyną (1899-1971), Maurycym Frydmanem (1901-1976), Wandą Dynowską (1888-1971) czy Stefanią Krasowską (1886-1964), z którą przetłumaczył  autobiograficzną opowieść autorstwa Mouni Sadhu (Mieczysław Demetriusz Sudowski 1897-1971)  pt. W dniach wielkiego spokoju , opisującą przeżycia autora związane z pobytem w aśramie Ramany Maharishiego. Warto dodać, iż publikacje B.P.I. przygotowywano w Indiach, dokąd sprowadzono polskie czcionki, i wysyłano je do Polski w paczkach, w niewielkich ilościach, do bibliotek i przyjaciół – w tym też do mieszkania państwa Głodowskich (patrz list do Maurycego Frydmana – paczka z Gitą  z dnia 02.02.1973).

Głodowski6Język artykułów Głodowskiego jest niezwykle plastyczny i wyrazisty. Dobrze dobrane słowa, nawiązania do wiedzy ogólnej i liczne metafory sprawiają, że wyrażone myśli są jasne, nawet gdy dotyczą pojęć abstrakcyjnych i stanów jogicznych. W poglądach Głodowski był samodzielnym uniwersalistą.  Krytykował sekciarskie postawy religijne, dogmatyczne rytuały i doczesną religijność opartą na „handlu” z Bogiem (czyni to np. w artykule Religia jest sprawą doświadczenia wewnętrznego czy Sekciarstwo z przodu i z boku).

Miał też ciekawe poglądy na ezoterykę, którą uważał za drogę zagłębienia się w siebie i przeciwieństwo stanów „egzo” – poszukiwań doskonałości na zewnątrz (artykuł: Co nazywam ezoteryzmem). Jego subtelny język i głębię myśli szczególnie można podziwiać w krótkich aforyzmach. Zbiór złotych myśli Słowo o niewysłowionym jest tu doskonałym przykładem.

Doświadczeniem ezoterycznym i ostatecznym celem życia jest dla Głodowskiego doznanie jedności poza ciałem i przestrzenią. Jedność ta, choć wiąże się z poświęceniem ego, nie jest prostym zaprzeczeniem osobowości, gdyż nie jest utratą czegokolwiek, jest raczej doznaniem pełni (patrz: list do Kazimierza Tokarskiego).

Tadeusz Głodowski zmarł 3.11.1975 we własnym mieszkaniu niedaleko Placu Wilsona w Warszawie (Suzina 3). Do końca życia miał sprawny umysł, choć schorowane ciało nie pozwalało mu się ruszać z łóżka, a mówienie sprawiało duży kłopot. Zgodnie z jego wolą został pochowany na cmentarzu Wólka Węglowa, a na jego grobie została umieszczona sanskrycka głoska OM. Podczas pożegnania nad grobem Leon Cyboran odczytał napisane przez siebie epitafium, którego, jak twierdził, nie zgodziło się wydrukować „Życie Warszawy”:

„odszedł od nas kochany człowiek,
zawsze wrażliwy na dobro i piękno,
niezależny i bezkompromisowy w umiłowaniu prawdy,
znawca i bojownik cnót narodowych i wartości ogólnoludzkich,
o które zawsze walczył słowem i czynem przez długi swój żywot,
a którego nawet na łożu śmierci nie opuszczała
troska o ludzkość, ojczyznę i o nas

                                   przyjaciele”

Na podstawie zapisków autora oraz wspomnień
Stefana Ziembińskiego
i Tadeusza Suchockiego
sporządził Andrzej Babkiewicz


Tadeusz Głodowski – polski patriota

Głodowski4Głodowski2Postać Tadeusza Głodowskiego (1.04.1895-3.11.1975) zasługuje na uwagę, gdyż był to człowiek niezwykły. Cechował go wielki patriotyzm, w późniejszym wieku prowadził ożywioną działalność pisarską i wydawniczą, był zafascynowany religią, duchowością i mistycyzmem wschodnim.

Już jako młodzieniec, po ukończeniu warszawskiego gimnazjum im. W. Górskiego, był aktywny w ruchu młodzieżowym i niepodległościowym. W wieku niespełna dwudziestu lat został żołnierzem I Kompanii Kadrowej (3. płuton, ps. Boruta) i brał udział w walce o niepodległość Polski.

W latach 1922-1926 przebywał w Brazylii. Po powrocie do kraju pracował w Warszawie. Brał udział w Powstaniu Warszawskim (na Żoliborzu). Po wojnie był pracownikiem spółdzielczości, następnie redaktorem wydawnictwa w Instytucie Ekonomii i organizacji Przemysłu.

Tadeusz Głodowski utrzymywał żywy kontakt ze środowiskiem Polskiego Towarzystwa Teozoficznego, a także z innymi osobami z kręgu zainteresowanych głęboko religią, mistyką, zwłaszcza indyjską. Współpracował m.in. ze Stefanią Krasnowską (1886-1964), współzałożycielką Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Indyjskiej (nb. w czasach studenckich byłem członkiem TPPI, lecz nie miałem okazji spotkać osobiście T. Głodowskiego, o którym wiele słyszałem). Razem z S. Krasowską przetłumaczył powieść autobiograficzną M.D. Sudowskiego pt. W dniach wielkiego spokoju. Prowadził obfitą korespondencję, wśród adresatów byli m.in. K. Tokarski, L. Cyboran, małżeństwo Goszczyńskich, J. Znamierowski, A. Urbanowicz.

Ważnym elementem działalności T. Głodowskiego była twórczość pisarska i działalność wydawnicza. Był on autorem wielu artykułów oraz tłumaczem licznych prac, m.in. Wiwekanandy (1863-1902), indyjskiego przywódcy religijnego, którego pisma zdobyły światowy rozgłos i wywarły znaczący wpływ na rozpowszechnienie wiedzy o indyjskich religiach i systemach filozoficznych.

Głodowski był zaangażowany w prace wydawnicze Biblioteki Polsko-Indyjskiej, założonej w Madrasie w 1944 r. przez Wandę Dynowską (1888-1971) i Maurycego Frydmana (1901-1977), których działalność w Indiach zasługuje na wielką uwagę, gdyż pozostali oni w kręgu współpracowników tak wybitnych postaci, jak Mahatma Gandhi czy Dalajlama XIV.

Marek Mejor
prof. zw. dr. hab.
Wydział Orientalistyczny
Uniwersytetu Warszawskiego


[1] Zbiór poezji autora ukazał się w: Roman Rostworowski, Poezje hinduskie i inne. Adiutor, Warszawa 2005.

 Twórczość Tadeusza Głodowskiego publikowana jest na stronie: bibliotekajogi.pl